czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział 11

   Spotkałem Norę około godziny później, gdy wracałem z pokoju dziewczyn. Szła trzymając Adama za jego obrzydliwą, wielką dłoń. Zauważyła mnie i uśmiechnęła się, ale widząc moja minę, mieszaninę smutku, goryczy i złości odwróciła wzrok, spuszczając głowę i chowając się za jego potężnym cielskiem.
- Nienawidzę go - wycedziłem prawie bezgłośnie przez zęby.
- Daj spokój - poradził Peter, wyprzedzając mnie. 
Westchnąłem, udając się za nim. Miał rację i powinienem go słuchać. Nie popatrzyłem już w jej stronę. W przeciwnym wypadku zauważyłbym, jak wykręca się zza objęć Adama, żeby załapać ze mną choć sekundowy kontakt. 
                                      *           *           *           *          *
- Dobrze, że już jesteście - powiedział Josh, gdy wróciliśmy do siebie.   
Znowu siedzieli u nas wszyscy nasi sąsiedzi: Max, Evan, Oliver i... i Chase. 
Wszyscy śmiali się i rozmawiali głośno oprócz tego ostatniego, który siedział z podkulonymi nogami i bawił się moim jo-jo. 
Musiałem zostawić je na wierzchu. Wyglądał świetnie. Co może być cudownego w zabawie drewnianą kulką na sznurku? A może to jego postawa była cudowna? A może jego oczy? A może po prostu oszalałem, że w ogóle myślę w taki sposób o chłopaku. 
 Uniosłem brwi pytająco, zachęcając Josha do mówienia. 
- Dzisiaj mamy wtorek - zaczął. - A szkoła zaczyna się dopiero w poniedziałek. 
 Kiwnąłem głową na znak, że to wiem i zatwierdzam.  
- Więc - kontynuował - powinniśmy jakoś wyjątkowo spędzić ten ostatni tydzień wolności. Na początek proponuję wyjazd do Carrighton. Z tego co wiem, był tam tylko Max. 
- Przy okazji lepiej się poznamy i w ogóle - dodał Evan. 
Z nim akurat nie chciałem się poznawać bliżej, ale nie powiedziałem tego na głos. 
- Moglibyśmy jechać dzisiaj po południu - zaproponował. 
Nie byłem pewien, czy to dobry pomysł. Jasne, dobrze jest znać miasteczko, w pobliżu którego spędzi się kolejne kilka lat... I naprawdę chciałem zintegrować się z (niektórymi) chłopakami. Wolałem jednak zostać w campusie, posiedzieć w pokoju, może spotkać się z Norą...  
- Jak dostaniemy się do Carrighton? - spytał rzeczowo Pete. 
- Autem - Evan kiwnął głową na swojego brata.
 Chase patrzył na niego niechętnie i ponuro spod swoich długich rzęs, a jego oczy wydawały się bardziej lodowate niż zwykle. Zdecydowanie nie wyglądał na kogoś, kto chce udostępnić samochód pięciu obcym osobom, ale nie wyraził żadnego sprzeciwu na tę propozycję. 
 Zaczynałem go lubić. To znaczy od razu lubiłem go najbardziej, ale teraz zacząłem w nim dostrzegać pewne podobieństwa do siebie. Z tą różnicą, że on był wysoki, przystojny i... majestatyczny. A ja... Cóż. Ja nie. 
- Zabierzecie się z nami? - usłyszałem Olivera.     
Wyglądał, jakby wyjęto go ze szkoły podstawowej i wskutek okropnej pomyłki wsadzono do college'u. Był chudy jak dziecko, chudszy ode mnie, nie miał nawet cienia zarostu, a włosy na nogach mu jeszcze nie ściemniały mimo, że był brunetem  
- Ja tak, raczej tak - zgodziłem się, przypominając sobie swoje postanowienia o zostawieniu Nory w spokoju. - Ale przecież nie zmieścimy się do jednego auta - zauważyłem. 
- Spokojnie, Liam - powiedział Max. - Mam brata na drugim roku, Philipa. Ma całkiem niezła furę - poczułem w jego głosie nutkę dumy. 
- Wezmę ciebie - wskazał na brata - Olliego, Liama i Petera - zadeklarował Evan. 
Chase nawet nie skomentował faktu, że brat pozwala mu jeździć własnym samochodem, po prostu dalej bawił się jo-jo, nie podnosząc wzroku. 
Ten podział oznaczał, że Max i Josh pojadą sami, co oczywiście nie umknęło mojej nad wyraz inteligentnej uwadze. Zerknąłem na nich, łapiąc chłopców na wymienionych ukradkiem uśmiechach. Sposób, w jaki na siebie popatrzyli, nie pozostawiał większych wątpliwości, ale wolałem się w te sprawy nie mieszać. 


1 komentarz:

  1. Świetny post! Bardzo ciekawie piszesz!:) Czekam na kolejny ciąg opowiadania. Obserwuje i liczę na to samo :) Zapraszam do mnie caroliv-photography.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń