Peter pierwszy zareagował na mój powrót, chociaż jestem pewien, że Chase zauważył mnie przed nim.
- Co ty wyprawiasz, Li?! - denerwował się. - Gdzieś ty był!
Nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi, ale oto leniwym krokiem podszedł do nas Chase.
- Daj spokój, nie było go tylko dwie godziny - powiedział, patrząc na mnie znad okularów.
- Dwie godziny? - zdziwiłem się.
Oboje kiwnęli głowami.
- Przepraszam - wymamrotałem. - Już jedziemy.
Chase wzruszył ramionami i pokierował się w górę zbocza prowadzącego do lasu. Peter szedł na końcu, za mną, jakby pilnował, żebym znowu się nie oddalił. Droga zajęła nam około czterdziestu minut, czyli trochę dłużej, niż w tamtą stronę. Kiedy wdrapaliśmy się na szczyt, odwróciłem się do jeziora i obiecałem mu, że pewnego dnia przyjadę tu z Norą.
Wsiedliśmy do samochodu. Pachniało tu Chase'em, cukierkami, miętową gumą do żucia i czystością. Jak na auto szesnastolatka, było zdumiewająco zadbane. Podobało mi się to i wiedziałem, że kiedy będę już miał swojego wymarzonego pick-upa, będę się o niego troszczył tak samo, jak Chase o swojego nissana.
Wyjechaliśmy na drogę prowadzącą do Carrighton, żeby tam odbić w stronę Mountlake Collage. Nasz kierowca sięgnął ręką do torby z Targetu, nie odrywając oczu od jezdni nawet na moment mimo, że na co najmniej kilometr w przód i w tył nie widać było absolutnie nikogo. Po chwili szamotania ręką, wyjął puszki dr. Peppera i rzucił mi i Peterowi. Puścił kierownicę, żeby otworzyć swoją, a kiedy z sykiem ustąpiła, pociągnął głęboki, spragniony łyk.
- Dzięki - bąknęliśmy z Peterem równocześnie.
Zerknąłem na kontrolki. 17:58. Zastanawiałem się, co robi Nora. Jak spędziła dzień. Czy była z Adamem? Pokłócili się? A może świetnie się razem bawili? A może siedziała z Vanessą i Angelą w pokoju. To by mnie bardzo cieszyło.
Pół godziny później byliśmy już w campusie. Okazało się, że reszta jeszcze nie wróciła, więc pokój Chase'a był zamknięty.
- Max wychodził ostatni, wziął klucz - wyjaśnił.
Otworzyłem więc nasze drzwi i kiwnięciem głowy zaprosiłem go do środka. Poszedłem do łazienki, umyłem ręce i zęby, ochlapałem twarz i przeczesałem włosy. Musiałem włożyć pod kran również opiaszczone stopy i przebrać buty, bo vansy trzeba było wytrzepać, a nie miałem na to teraz czasu.
- Idę do Nory - zakomunikowałem chłopakom, którzy siedzieli na kanapie i oglądali już mecz koszykówki.
Oboje kiwnęli głowami i z powrotem obrócili się do ekranu. Wyszedłem na zewnątrz i owiał mnie chłodny wietrzyk. Wciąż było jasno, ale na niebo wstępowały pierwsze szarości.
Na trawnikach, alejkach, ławeczkach i w altankach zbierali się uczniowie. Rozmawiali, śmiali się, jedli, czytali... Zastanawiałem się, ile z tych osób poznam bliżej, czy może z kimś się zaprzyjaźnię, a kogoś nie będę mógł znieść. Doszedłem do sektora drugiego dość szybko. Tutaj było zdecydowanie więcej dziewcząt. Chude, grube, szczupłe, ładne, brzydkie, przeciętne, ciemne, białe, azjatki, brunetki, szatynki, blond i rude, z makijażem i bez, takie w mini-spódniczkach i w takie w bluzach z kapturem, okularnice, pryszczate, z aparatem na zębach, plotkujące w grupkach, cicho szepczące coś do telefonu, zgarbione nad książką i słuchające muzyki. Tak, było tu wiele dziewczyn.
Odszukałem pokój numer 72 i zapukałem.
- Hej, Liam - przywitała mnie Angela, otwierając drzwi szerzej, abym mógł wejść. - Jest w pokoju - kiwnęła głową, zamykając za mną.
Uśmiechnąłem się miło i poszedłem do sypialni. Na łóżkach siedziały Van i Nora, obie w dresach i bluzach, z podkulonymi nogami, roześmiane. Umilkły na mój widok.
- Cześć - powiedziałem do nich.
Trochę sam siebie zdziwiłem, bo zignorowałem spojrzenie Vanessy i skupiłem się tylko na jej towarzyszce. Byłem okropnym chamem, ale nie potrafiłem oderwać wzroku od Nory.
- Cześć, Li - uśmiechała się, wstając.
Podeszła do mnie i uścisnęła moją dłoń. Była mała i chłodna.
- Przejdziemy się? - spytała.
Poczułem, jak od jej dotyku robi mi się gorąco. Mimo, że już dawno mnie puściła, skóra nadal lekko mnie swędziała i przyprawiała o dreszcz.
- Chodźmy - powiedziałem szybko i puściłem ją przodem.
Była niesamowita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz