wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 20

 Cały dzień przesiedziałem w pokoju, czytając Kinga. Max, Josh i Oliver pojechali do Mountland, Evan przesiadywał u jakiś nowo poznanych dziewczyn z drugiego roku, a Peter i Chase grali za ścianą na konsoli. Przed obiadem zajrzały do nas Vanessa, Angela i jakaś dziewczyna, której głosu nie znałem. Nikt nie przyszedł do mnie, woleli zostawić mnie w spokoju. Czy naprawdę odstraszałem innych swoim zaangażowaniem w sprawę Nory? 
 Potem zrobiło się cicho, słyszałem tylko dwa przyciszone głosy. Wydawało mi się, że należą do Van i Chase'a, co dziwiło mnie, bo nie wyobrażałem sobie mojej przyjaciółki z tym chłopakiem. Był... Był za bardzo... Za bardzo TAKI. Nie mogła rozmawiać z nim normalnie, bezstresowo, spokojnie. Nie wierzyłem w to, ale nie chciałem im przeszkadzać, więc tylko siedziałem za drzwiami i nie wychylałem zza nich nawet nosa. 
 Czytając myślałem o Norze. Nie było jej nigdzie: ani w campusie, ani na zboczu, ani za stołówką. Pocieszało mnie jedynie to, że widziałem Adama z Walterem, więc na pewno nie był z nią. Była sama. Może pojechała do Drescott. Przecież nie widziałem Julie od rana. Tak, na pewno były razem. 
 Zobaczyliśmy się dopiero wieczorem. Byłem zły, że nie dała znaku życia, ale wiedziałem, że nie mam prawa jej kontrolować ani mieć pretensji. Zapytałem więc tylko, co porabiała. 
- Byłam w Drescott - odparła.
A więc zgadłem. 
- U Erica? 
Popatrzyła na mnie kwaśno, ale nic złego nie powiedziała. 
- Tak jakby. Tak. Widziałam się z nim. - Jestem głodna. Idziesz? - wskazała na stołówkę. 
 Kolacja zaczynała się dopiero za pół godziny, ale nie zatrzymywałem jej. Kobieta w białym siateczkowym czepku na włosach przywitała ją radośnie i zaprosiła nas gestem do kuchni. 
- Nałóżcie sobie. Mam tu sporo roboty - powiedziała, ocierając twarz szarym rękawem. 
- Wszystko w porządku? - spytała Nora. 
- Tak, tylko tyle was tu jest, że nie dajemy sobie rady - zaśmiała się i kręcąc głową wróciła do krojenia pomidorów. 
Wzięliśmy sobie tosty, ser, ogórki i kawę. Zajęliśmy stolik w głębi sali, siadając plecami do wejścia.
- Więc co znowu robiłaś w Drescott?
Popatrzyła na mnie zdziwiona. Chyba myślała, że zamknęliśmy ten temat. Poprawiła włosy. 
- Byłam u Erica. Mówiłam już. 
- Często tak do niego jeździsz? I Adam serio niczego nie zauważa?
Zacisnęła zęby. 
- To nie twoja sprawa, Li. Muszę widywać się z Ericiem. I tyle. 
- Co to znaczy, że musisz? Kim on w ogóle jest?
- Znajomym - powiedziała, po czym wypchała usta kanapką. 
Nie było sensu tego drążyć. 
Kiedy skończyliśmy, odniosłem nasze talerze i otworzyłem przed nami drzwi. W blasku zachodzącego słońca nie zobaczyłem nikogo ani niczego, zmrużyłem tylko oczy i próbowałem osłonić je dłonią. Usłyszałem tuż obok siebie, jak dziewczyna wciąga gwałtowanie powietrze i poczułem, że nagle do mnie przylega. Zrozumiałem, zanim wyostrzył mi się obraz. 
- Nors, do cholery! - wrzasnął Adam, ale nie cofnąłem się ani o krok.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz